Serwis używa cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zapoznaj się z polityką prywatności.
zamknij   

szukaj

2014-05-16 19:04:39

Lotnictwo w ukraińskiej operacji antyterrorystycznej

     Skierowana przeciw separatystom „operacja antyterrorystyczna” prowadzona przez ukraińskie siły rządowe we wschodnich obwodach kraju jest w zasadzie operacją lądową, jednak ma także swój aspekt lotniczy. We współczesnych działaniach pododdziałów naziemnych trudno pominąć współpracę (z uwagi na rozpoznanie, zwiększenie mobilności, wsparcie ogniowe) ze statkami powietrznymi, szczególnie śmigłowcami.

   Siły zbrojne Ukrainy zaangażowały w obwodzie donieckim i ługańskim dostępne śmigłowce należące do lotnictwa wojsk lądowych, dziś zorganizowanego w dwie brygady oraz pułk - 11. Samodzielną Brygadę Lotnictwa Wojsk Lądowych stacjonującą na lotnisku Chersoń, 16. Samodzielną Brygadę Lotnictwa Wojsk Lądowych – Brody i 7. Samodzielny Pułk Lotnictwa Wojsk Lądowych – Nowy Kalinów.

  Od początku konfliktu wewnętrznego, ale inspirowanego przez zewnętrznego sąsiada, śmigłowce, głównie rodziny Mi-8/Mi-17, wykorzystywano do lotów obserwacyjnych. Dla Kijowa było to zewnętrzne, niezależne od lokalnych struktur siłowych źródło informacji na temat przebiegu wydarzeń i ich skali na danym terenie oraz postępów działań własnych i przeciwnika. Po eskalacji niepokojów, które przerodziły się w otwartą rebelię, w rejonie miast Słowiańsk i Kramatorsk działania ukierunkowano na typowe wsparcie zgrupowań taktycznych.

Co naturalne najważniejsze ze środków lotniczych w operacji antyterrorystycznej są śmigłowce. Prowadzą rozpoznanie, przeruzcają grupy szybkiego reagowania, wspierają ogniem, prowadzą ewakuację rannych. Sama ich obecność jest psychologicznym wsparciem dla żołnierzy i gwardzistów, przeciwnik takim narzędziem nie dysponuje. fot. MO Ukrainy

  W dniu 15 kwietnia, dwa śmigłowce Mi-8 wspierane przez maszynę szturmową Mi-24 oraz samoloty Su-25 i Su-27 (te ostatnie dokonywały jedynie demonstracyjnych przelotów) przetransportowały kilkudziesięciu żołnierzy Gwardii Narodowej MSW na lotnisko Kramatorsk, które bez większych problemów opanowano i przejęto od separatystów. Lotnisko to stało się następnie bazą wypadową dla sił ukraińskich wykonujących zadania na tym obszarze.

  Wypadki potoczyły się znacznie szybciej pod koniec kwietnia, kiedy doszło do pierwszych strat bojowych. 26 kwietnia separatyści dokonali skutecznego ostrzału śmigłowca Mi-8MT na lotnisku w Kramatorsku. W tym samym ataku stracono również cywilny lekki samolot transportowy An-2. Do 5 maja ukraińskie śmigłowce poniosły kolejne dotkliwe straty. Rebelianci zestrzelili w rejonie Słowiańska trzy śmigłowce szturmowe Mi-24P. Co najmniej jeszcze jeden śmigłowiec transportowy Mi-8, o numerze bocznym 61, został uszkodzony w wyniku ostrzału z ziemi (trafienia pociskami kalibrów 7,62 mm i 5,45 mm). Maszynę ewakuowano transportem samochodowym do zakładów remontowych.

  Wydarzenia te były dość mocno nagłośnione w mediach, jednak przeważnie pozostawiano je bez komentarza powiązanego z ogólnym stanem ukraińskiego lotnictwa. Warto więc zastanowić się jakie są, nie tyle bezpośrednie, a systemowe przyczyny prowadzące w sposób pośredni do tych strat.

  Uprzedzając wnioski końcowe można uznać, że wszystko to jest splotem wielu czynników związanych z wieloletnimi zaniedbaniami w procesie utrzymania i modernizacji, wynikającymi z niedofinansowania sił zbrojnych na dużą skalę. O ile wydaje się, że niedostateczne zabezpieczenie terenu lotniska, który to błąd doprowadził do utraty Mi-8MT w Kramatorsku (w zależności od wersji, w wyniku ostrzału przez snajpera lub też trafienia pociskiem z granatnika) został właściwie przeanalizowany, czego świadectwem wydają się być filmy pokazujące żołnierzy osłaniających miejsca lądowania śmigłowców pod Słowiańskiem czy Kramatorskiem w późniejszym okresie działań, to innych problemów nie dało się w prosty sposób szybko wyeliminować.

  Znamienna może być tu choćby utrata dwóch śmigłowców Mi-24P do której doszło 2 maja w rejonie Słowiańska. Zgodnie z oświadczeniem ukraińskiego MON, śmigłowce zostały prawie jednocześnie zestrzelone przy pomocy pocisków ziemia-powietrze odpalanych z wyrzutni naramiennych. Zginęło wówczas pięciu ukraińskich oficerów, członków załóg. Biorąc pod uwagę, że modernizacja ukraińskich Mi-24P do standardu PU1 nie została, póki co, rozszerzona poza prototypowy egzemplarz o numerze bocznym 04 i numerze seryjnym 26283, a środki samoobrony śmigłowców najprawdopodobniej nie zostały zmodernizowane (Mi-24P posiada starszy typ promiennika Ł166-1 Ispanka oraz wyrzutnie flar i dipoli ASO-2W), wykonywanie zadań przez standardowe maszyny operujące na małej wysokości, przy świadomości posiadania przez przeciwnika w miarę nowoczesnych rakiet przeciwlotniczych, wykonywanie częstych zawisów wiąże się z dużym ryzykiem. Śmigłowce nie poddane modernizacji pozbawione są bowiem nowoczesnych środków rozpoznania i przeciwdziałania zagrożeniom. Załogi zmuszone były również operować w zasięgu ognia broni maszynowej.

Śmigłowce transportowe latają już ze strzelcami pokładowymi, otrzymały również dodatkowe zbiorniki paliwa montowane w przedziałach ładunkowych oraz osłony balistyczne przy pilotach.

  Dodatkowo, specyficzne charakterystyki maszyn nie ułatwiały załogom śmigłowców wykonywania zadań. W tym ostatnim przypadku chodzi między innymi o stałe uzbrojenie strzeleckie (mocowane sztywno do wręg kadłuba, jak w myśliwcach), które powoduje, że w przypadku prowadzenia ognia z dwulufowego działka GSz-30K kalibru 30 mm konieczne jest celowanie całym Mi-24P. W przypadku manewrowania przy małej prędkości pilot maszyny nie może wykorzystać energii śmigłowca do szybkiej zmiany położenia kątowego w celu skutecznego otwarcia ognia. Uwaga ta nie dotyczy nielicznych śmigłowców wersji Mi-24WP, z których przynajmniej jeden brał udział w operacjach w rejonie Kramatorska podczas zasadzki z 13 maja. Poza tym trudno za nowoczesne rozwiązanie uznać także przeciwpancerne pociski kierowane systemu 9K114 Szturm-W z półautomatycznym, radiokomendowym układem naprowadzania absorbującym całkowicie na czas użycia pocisku (kilkadziesiąt sekund) uwagę operatora uzbrojenia - takie ubrojenie mają również polskie Mi-24.

  Dość zaskakujący jest także fakt, że stosunkowo późno, bo dopiero w ostatnich dniach, pojawiły się zdjęcia czy też filmy potwierdzające zabieranie strzelców bocznych uzbrojonych głównie karabiny maszynowe PK czy wielkokalibrowe (praktyka znana i szeroko stosowana, np. na polskich śmigłowcach Mi-17 i Mi-24 operujących nad Afganistanem) na ukraińskich Mi-8. To nie tylko kolejne pokładowe karabiny maszynowe zabezpieczające ogniem sektory wokół maszyny, ale przede wszystkim dodatkowi obserwatorzy przydatni szczególnie w lotach nad terenem miejskim, wśród cywilów. Śmigłowce Mi-8 otrzymały także boczne panele balistyczne przy kabinie pilotów. Obecnie maszyny służą jako środek transportu dla naziemnych grup szybkiego reagowania. Dla utrzymania ich jak najdłużej w powietrzu wewnątrz części ładunkowych instalowane są dodatkowe zbiorniki paliwa.

  W przypadku zrealizowania programu modernizacji ukraińskich Mi-24 części problemów tego typu udałoby się zapewne uniknąć, a przynajmniej zmniejszyć ryzyko, na jakie narażone były ich załogi. Oficjalnie Mi-24PU1 został przyjęty do na uzbrojenie Sił Zbrojnych Ukrainy w 2012 roku, nie poszły za tym jednak zamówienia. Śmigłowce miały być, w ramach modernizacji do wariantu PU1, wyekwipowane m.in. w mocniejsze silniki TW3-117WMA-SBM1W-02, aktywny system samoobrony przed pociskami naprowadzanymi na podczerwień Adros KT-01AW, zmodernizowany celownik ASP-17WPM-U, urządzenia do laserowego wskazywania celów (wiązka widoczna w goglach) dla uzbrojenia Adros FPM-01KW oraz nowe przeciwpancerne pociski kierowane Barier-W o zasięgu 7500 metrów. Co ciekawe śmigłowce miały być dostosowane do lotów w goglach noktowizyjnych, wymieniano polskie produkty takie jak hełm THL-5NW i przyrząd noktowizyjny PNL-3. Należy w kilku słowach odnotować, że ukraiński przemysł przygotował także modernizację śmigłowca transportowego oznaczoną Mi-8MSB.

  W tym miejscu należy zauważyć, że szturmowe Mi-24 były wykorzystywane nie tylko do przeczesywania obszarów zabudowanych w poszukiwaniu ewentualnych separatystów i ich pojazdów, ale – jak się później okazało – również do zwalczania tych ostatnich. Jak można zauważyć na filmach rozpowszechnianych w sieci, maszyny poruszały się nad terenem objętym rebelią na bardzo niskim pułapie z niewielką prędkością lub pozostawały przez co najmniej kilkadziesiąt sekund w zawisie. To sprawiało, że stawały się łatwymi celami dla prowadzących z ziemi ogień strzelców karabinów maszynowych. W taki właśnie sposób utracono trzeci Mi-24P, który został ostrzelany w czasie misji związanej ze zwalczaniem pojazdów przejętych przez separatystów (część informacji mówiła o trafieniu śmigłowca pociskiem granatnika RPG, jednak śladów wybuchu tego ostatniego na zdjęciach śmigłowca zrobionych po przyziemieniu nie było widać). Załodze maszyny udało się co prawda awaryjnie przyziemić w terenie podmokłym, jednak Mi-24 nie został ewakuowany i ostatecznie maszynę zniszczono pociskiem rakietowym odpalonym przez ukraiński samolot szturmowy Su-25.

  To rodzi dość oczywiste pytania o przygotowanie ukraińskich załóg, które przed wybuchem konfliktu miały mieć dość niskie naloty rzędu 40-50 godzin rocznie (mowa o pilotach ukraińskich służących w kraju, w Polsce nalot załóg Mi-24 jest ponad dwukrotnie większy). Mimo wszystko dziwi jednak nieco fakt, że nie wykorzystano doświadczeń ukraińskich załóg biorących udział w misjach ONZ w Afryce. Chodzi tu o kontyngenty w Liberii, Wybrzeżu Kości Słoniowej i Demokratycznej Republice Konga czyli misje UNMIL (sześć Mi-24 oraz osiem Mi-8), UNOCI (trzy Mi-24) i MONUSCO (cztery Mi-8 i cztery Mi-24). Skądinąd wiadomo, że loty w warunkach afrykańskich w szeregu przypadków wiązały się, szczególnie w przypadku załóg oddelegowanych do operacji w ramach MONUSCO, z niebezpieczeństwem ostrzału z ziemi (przynajmniej jeden z członków załóg został ranny), a także użyciem uzbrojenia - lufowego, jak i rakietowego. Dodatkowo załogi operujące w Afryce miały legitymować się zdecydowanie większym nalotem, tj. blisko 170 godzin w ciągu 9-miesięcznej tury. Dlaczego tego rodzaju doświadczeń nie uwzględniono w procesie szkolenia przynajmniej części załóg? Co prawda, niedługo po stratach pojawiły się informacje o zamiarze przeprowadzenia dodatkowych szkoleń personelu latającego z udziałem instruktorów, jednak to już działanie nieco spóźnione, choć oczywiście wskazane.

Nie jest tak, że Ukraina nie posiada doświadczonych pilotów śmigłowców, problem w tym, że są oni na misjach zagranicznych. Przykład z działań w DR Kongo, gdzie dużo lata się w górach, za ostatnie 9 miesięcy to 2500 misji w czasie 2700 godzin (169 na pilota). W tym czasie wystrzelono 800 rakiet niekierowanych, 1347 pocisków 30 mm. Przewieziono 8800 pasażerów i 644 tony ładunków. Ukraina jest ceniona przez ONZ, zapewnia deficytowe na misjach śmigłowce, jednak jednocześnie tych maszyn i pilotów brakuje do obrony jedności kraju. fot. MO Ukrainy

  Trudno zatem oprzeć się wrażeniu, że załogi śmigłowców nie były odpowiednio przygotowane do operacji jakie przed nimi postawiono. Wojsko ukraińskie miało kilka tygodni na przeprowadzenie przygotowań do działań. „Scenariusz krymski” oraz nasuwające się sugestie o podobnych działaniach w części wschodniej i południowej kraju powinny wymusić wdrożenie pewnych rozwiązań w szkoleniu i taktyce walki.

  Pomimo strat należy jednak pamiętać, że śmigłowce były i tak bardzo przydatnymi statkami powietrznymi w operacjach nad wschodnią Ukrainą. Wyraźnie bowiem można zauważyć brak odpowiednich lotniczych środków rozpoznania pozwalających na transmisję obrazu na żywo. Wykorzystanie do tego celu bezzałogowych statków powietrznych (BSP), których jednak ukraińskiej armii brakuje, mogłoby bowiem pozwolić na uniknięcie przynajmniej części strat i to nie tylko załóg śmigłowców, ale i żołnierzy na ziemi.

  Nawiasem mówiąc, trwa szkolenie kolejnych załóg dla czwartej już zmiany ukraińskiego śmigłowcowego komponentu misji ONZ MONUSCO w Demokratycznej Republice Konga. Tym można prawdopodobnie tłumaczyć też obecność ukraińskich śmigłowców występujących w białym malowaniu ONZ w rejonie Kramatorska, czy Słowiańska. Samo użycie tych maszyn, prawdopodobnie o najwyższym w armii stopniu sprawności technicznej nie jest zaskoczeniem. Zastanawiać może jedynie, na ile wynika ona z niedoborów maszyn i załóg i sprawnego sprzętu, a na ile z przypadku. Należy tu poczynić jednak zastrzeżenie, że również po wcześniejszych rotacjach sprzętu ukraińskiego kontyngentu ONZ w Afryce część maszyn mogła nie zostać przemalowana w barwy kamuflażowe.

  Trudno oczekiwać od strony ukraińskiej masowego wykorzystania w zadaniach bojowych przeciw separatystom samolotów szturmowych Su-25, czy bombowych Su-24. W ich arsenale znajduje się uzbrojenie kierowane, jednak efekt użycia pocisków naprowadzanych laserowo typów Ch-25MŁ i Ch-29Ł na obszarach zabudowanych mógłby przynieść duże straty wśród cywilów. Szturmowy Su-25 dokonał jednego takiego ataku. Celem był jednak utracony w rejonie Słowiańska śmigłowiec Mi-24P, porzucony z dala od zabudowań mieszkalnych. Rola myśliwskich MiGów-29, czy Su-27 we wspomnianych operacjach, nawet gdyby wymagane byłoby ich użycie, może ograniczać się jedynie do propagandowego prezentowania obecności. Najbardziej znanym tego rodzaju przykładem jest przelot na pułapie kilkudziesięciu metrów samolotu MiG-29 w okolicych Kramatorska, gdy tłum zatrzymał w rejonie torów kolejowych kolumnę wozów BMD i BTR-D z 25. Brygady Powietrznodesantowej. Co ciekawe, MiG był uzbrojony, ale w kolorowym malowaniu nielatającego już zespołu akrobacyjnego „Ukraińskie Sokoły”. Należy odnotować, że myśliwce i szturmowce latały pojedynczo, a nie w parach, które są podstawowym zespołem taktycznym. Może to wynikać ze szczupłości dostępnych sił i dużej liczby zadań. Poza tym samoloty myśliwskie MiG-29 i Su-27 nie mogą być użyte bojowo ze względu na brak kierowanego uzbrojenia klasy powietrze-ziemia. Oprócz propagandowych przelotów wykonują misje powietrznej izolacji terenów objętych operacją antyterrorystyczną.

Posiadane samoloty bojowe w postaci szturmowych Su-25 czy szczególnie bombowych Su-24, szczególnie ich możliwości w precyzji ataku w niewielkim stopniu mogą być przydatne w aktualnym konflikcie rozgrywanym głównie w ośrodkach miejskich. fot. Skrzydła Ukrainy

  Innym epizodem było ostrzelanie 22 kwietnia z broni strzeleckiej w rejonie Słowiańska ukraińskiego samolotu An-30B. Maszyna ta w 2002 roku certyfikowana została do wykonywania misji w ramach międzynarodowego programu Otwarte Przestworza (Open Skies). Jej wyposażenie specjalistyczne to aparaty fotograficzne Framing AFA 41-7,5 i AFA 41-20. Samolot wykorzystano do rozpoznania rejonu opanowanego przez separatystów. Ostrzał został odnotowany przez załogę, ranny miał zostać jeden z członków załogi, a sam płatowiec odniósł niegroźne uszkodzenia. Oficjalnie prokuratura wszczęła w tej sprawie postępowanie karne.

  Lotnictwo wpięte jest także w system ewakuacji medycznej. Z pola walki przeprowadzają ją najszybciej i najskuteczniej śmigłowce, tak było np. w przypadku wspominanej już zasadzki pod Kramatorskiem, na dalszym etapie strona ukraińska wykorzystuje również posiadany samolot specjalistyczny An-26 Wita.

  Tekst jest wstępną próbą podsumowania dotychczasowych efektów użycia ukraińskiego lotnictwa w operacji antyterrorystycznej. Lotnictwo śmigłowcowe naszego sąsiada, bo o nim głównie była tutaj mowa, zmaga się z wieloletnim zapóźnieniem w modernizacji, ale i remontach, swoje „dokłada” także specyfika sprzętu. Państwo ukraińskie dodatkowo nie chce rezygnować ze swoich zobowiązań na arenie międzynarodowej. Duża część sprawnych śmigłowców oraz inwestycji mających utrzymać je w gotowości kierowana jest na misję ONZ w Liberii. Międzynarodowa społeczność dotkliwie odczuwa brak tej klasy sprzętu w swoich operacjach, stąd wysoki prestiż tego zaangażowania w oczach ONZ. Te wieloletnie doświadczenia nie przełożyły się jednak na zachowanie załóg podczas misji. Nie musi to być efekt tylko ich wyszkolenia, także sposobów realizacji zadań postawionych przez dowództwo pododdziału śmigłowców. Brakuje wyważenia pomiędzy chęcią osiągnięcia sukcesu a możliwościami sprzętu, czy zagrożeniami na jakie narażone są śmigłowce.

  Nie ulega jednak wątpliwości, że powietrzny wymiar prowadzenia operacji antyterrorystycznej zapewnia stronie ukraińskiej pewną przewagę nad separatystami, ci tego rodzaju narzędziami nie dysponują. Z czasem powinno też dojść do „okrzepnięcia” załóg śmigłowców, które, jeśli wierzyć doniesieniom płynącym z Ukrainy, w związku z prowadzonymi działaniami gwałtownie zwiększyły ilość godzin spędzanych w powietrzu.

Michał Gajzler, Mariusz Cielma




Rejestracja

Funkcja chwilowo niedostępna

×

Logowanie

×

Kontakt

×
Generał Błazeusz dowódcą Eurokorpusu

Generał Błazeusz dowódcą Eurokorpusu

We wtorek, 2 kwietnia, obowiązki dowódcy Eurokorpusu objął generał broni Piotr Błazeusz. Dotychczasowy pierwszy zastępca szefa Sztabu Generalnego W...

więcej polecanych artykułów