2012-10-22 09:32:36
Wislandia nie zginęła – Anakonda 2012
Ćwiczenia pod kryptonimem Anakonda to największe przedsięwzięcie szkoleniowe realizowane przez Siły Zbrojne RP (równolegle wespół z administracją państwową). To przeprowadzany w cyklu dwuletnim sprawdzian, który wykorzystując fikcyjne tło polityczne i militarne zakłada przeprowadzenie operacji obronnej na terenie Polski. Tego typu ćwiczenia o zasięgu strategicznym w większym stopniu angażują ośrodki dowodzenia i decyzyjne niż oddziały liniowe – ograniczenie to dotyczy szczególnie Wojsk Lądowych, a w najmniejszym stopniu Marynarki Wojennej.
Podczas tegorocznej, czwartej edycji ćwiczeń Anakonda (wcześniejsze odbyły się w latach 2006, 2008 i 2010) podkreślano fakt, że zostały one wpisane w program NATO, co uwypukliło ich wymiar sojuszniczy, umożliwiło udział wojsk spoza Polski, jednocześnie urealniło operację obronną prowadzoną przez Dowództwo Operacyjne (po ewentualnym wdrożeniu reformy dowodzenia najważniejszego ośrodka dowodzenia Siłami Zbrojnymi, jak pokazuje praktyka poprzednich Anakond i tak pełniącego taką rolę) pod kierunkiem gen. broni Edwarda Gruszki (dowódca DO) i gen. dyw. Jerzego Michałowskiego (szef sztabu DO). Przy dzisiejszym Wojska Polskiego działania na taką skalę mogą być skutecznie realizowane tylko w ramach operacji sojuszniczej. Stąd, o ile udział żołnierzy kanadyjskich czy nawet kompanii żandarmerii Armii Stanów Zjednoczonych możemy obiektywnie uznać za głównie wizerunkowo-prestiżowe, o tyle inaczej należy spojrzeć na zaangażowanie dowództwa Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód. Dziś, prócz spinającego całość połączonych działań Dowództwa Operacyjnego, Wojsko Polskie posiada jedno „polowe” dowództwo korpuśne – 2 Korpus Zmechanizowany z Krakowa. Przy realizacji operacji na kilku kierunkach lub choćby organizacji i prowadzeniu działań ofensywnych o skali większej niż taktyczna, będziemy musieli skorzystać również z dowództw spoza naszego kraju. Stąd, prócz samych „bagnetów” od sojuszników, ważniejszy dla scenariusza Anakondy był udział sztabowców ze Szczecina (siedziba Korpusu Północ-Wschód). Do tej pory podczas poprzednich ćwiczeń Anakonda na terenie Polski (czy jak kto woli Wislandii) działały wojska sojusznicze (wirtualnie), ale w praktyce nie ćwiczyły międzynarodowe sztaby.
W Anakondzie udział brały trzy batalionowe taktyczne grupy bojowe, jedna z nich była szczególnie interesująca, gąsienicowo-kołowa (czołgi, BWP i KTO). fot. Andrzej Nitka.
Anakonda objęła swym zasięgiem osiem województw Polski i wykorzystała trzy poligony – w Drawsku Pomorskim, Ustce i w najmniejszym zakresie w Orzyszu. Chociaż liczba zaangażowanych w przedsięwzięcie żołnierzy sięgnęła 11500 to w większym stopniu obejmowało to elementy dowodzenia i jego wsparcia (sztaby: 2. Korpusu Zmechanizowanego, 11. i 12. Dywizji, 10. i 21. Brygady, 23. pułku artylerii, 4. pułku przeciwlotniczego, 4. pułku chemicznego, 18. pułku rozpoznawczego i 1. pułku saperów) niż wojska stricte bojowe. Te drugie to głównie trzy batalionowe grupy bojowe oparte o 7. (najsłabsza, ćwicząca na poligonie Ustka), 10. i 21. Brygadę (dwie ostatnie na poligonie w Drawsku) wyposażone w 66 czołgów (Leopard 2A4 i T-72), 69 bojowych wozów piechoty, 23 transportery opancerzone Rosomak, 13 samobieżnych haubic i wyrzutni rakietowych (lufowe 2S1 i rakietowe WR-40) oraz w 16 wyrzutni przeciwlotniczych (Newa-SC, OSA, GROM, Strzała-2M), 24 samoloty (w tym 20 bojowych) i 30 śmigłowców. Najmocniej, w stosunku do własnego potencjału, w ćwiczenia została zaangażowana Marynarka Wojenna wydzielając na ich potrzeby 19 okrętów, ale co ciekawe bez jednostek ofensywnych (fregaty, korweta, okręty rakietowe projektu 1241 i 660) oraz kilka statków powietrznych.
Wojna kartografów, monitorów i drukarek*
Wislandia z kosmetycznie zmienionymi w stosunku do polskiej rzeczywistości granicami funkcjonuje w ramach sojuszu polityczno-gospodarczego. Podobnie oponent, Monda – dostawca surowców naturalnych, jest członkiem przeciwnego bloku. Powstają animozje na tle społeczno-gospodarczym. Monda wespół z sojuszniczą Funlandią postanawiają przeprowadzić ćwiczenia wojskowe...
Wislandia nie zamierzała bezczynnie czekać na rozwój wydarzeń, ogłosiła mobilizację i rozwinęła wojska operacyjne. W ramach operacji sojuszniczej do Wislandii przybyło międzynarodowe dowództwo zadaniowe szczebla korpuśnego (Command Joint Task Force) oraz oddziały wzmocnienia. 15 września staje się jasne, że konflikt z etapu przygotowań przeradza się w działania bojowe.
Początkowy ciężar walk obronnych przyjęły na siebie siły zbrojne Wislandii dowodzone przez połączone stanowisko narodowe (Joint Task Force – JTF) z dwoma zgrupowaniami obronnymi w pierwszej linii: Zgrupowanie Operacyjne Pomorze (potencjał dywizji) i Mazury (korpus).
ZO Pomorze (212. Dywizja z między innymi 27. Brygadą Zmechanizowaną i 221. Brygadą Piechoty Górskiej) prowadziło operację obronną w rejonie wybrzeża zaatakowanego desantem morskim (i powietrznym w sile brygady?) w rejonie Kołobrzegu. Przeciwnik wdarł się na głębokość około 100 kilometrów. W miarę trwania działań w ugrupowanie TF Pomorze, a konkretniej 221. BPG weszło TF Drawsko (potencjał wzmocnionej 211. Dywizji Pancernej w składzie: dwie brygady pancerne, brygada zmotoryzowana, sojusznicza brygada zmechanizowana). Po kilkudniowych działaniach opóźniających na kolejnych rubieżach, mających na celu stępienie uderzenia przeciwnika (siły „czerwonych” w rejonie TF Drawsko: dwie brygady zmechanizowane i brygada aeromobilna), pozbawienia go potencjału uderzeniowego i izolacji od odwodów zaplanowano kontruderzenie. W rejonie styczności z wojskami znalazła się 210. Brygada Pancerna i sojusznicza brygada zmechanizowana. Po przełamaniu pierwszej linii oporu do działań weszły pozostałe dwie brygady z 211. Dywizji: 234. i 217. Prawdopodobnie założono całkowite wyparcie przeciwnika z wybrzeża Wislandii natarciem trwającym łącznie 3 doby.
Operacja zaczepna z udziałem 210. Brygady Kawalerii Pancernej z TF Drawsko. fot. Mariusz Cielma.
Desant morski odgrywać mógł w przypadku Wislandii rolę pomocniczą, chociaż angażującą siły dwóch silnych dywizji. Najpoważniejsze starcie lądowe odbywało się w północno-wschodniej części kraju (Warmia i Mazury, Podlasie). Tutaj atakowała Monda siłami przynajmniej dwóch korpusów armijnych. Trudno ocenić potencjał TF Mazury ale na pewno miała w swoim składzie 216. Dywizję Zmechanizowaną (z 29. Brygadą Pancerną), 26. Brygadę Powietrznodesantową (działała raczej batalionami np. 216. batalion), 218. pułk rozpoznawczy i prawdopodobnie 22. Brygadę Zmechanizowaną. Działania obronne musiały być dynamiczne. Dość powiedzieć, że korpus armijny atakujący z północy doszedł przynajmniej do rejonu Mława-Ciechanów (ok. 200 km od granicy) natomiast drugi nacierający z północnego-wschodu aż do północnych rejonów województwa lubelskiego. W tym momencie Wislandia mogłaby prosić już tylko o negocjacje pokojowe licząc na w miarę korzystne rozmowy. Na szczęście, działając w trybie artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego, na jej terytorium jako odwód dowództwa narodowego rozwinął się sojuszniczy związek operacyjny – międzynarodowe dowództwo operacyjne (Command Joint Task Force). Korpus generała Rainera Korff'a (dowódca Korpusu Połnóc-Wschód) wespół z polskim zastępcą, generałem Bogusławem Samolem czwartego dnia działań bojowych wraz z podległymi związkami wszedł do akcji.
Po osłabieniu przeciwnika, CJTF siłami trzech sojuszniczych dywizji zmechanizowanych, samodzielnej brygady zmechanizowanej, brygady aeromobilnej i brygady śmigłowców zaatakował z dwóch kierunków. Zbieżne uderzenie doprowadziło do wycofania obu korpusów armijnych przeciwnika oraz do okrążenia na północny-zachód od Białegostoku kilku brygad wojsk Mondy (20-25 tysięcy żołnierzy). Był to dziesiąty dzień konfliktu. W sposób jednoznaczny doszło do przejęcia inicjatywy przez wojska Wislandii. Siły zbrojne tego kraju wespół z sojusznikami wypracowały podstawy do zmuszenia polityków strony przeciwnej do podjęcia rozmów pokojowych. Warto dodać, że były to tylko podstawy, w dalszym ciągu, choć mocno pobite, wojska Mondy znajdowały się w okolicach Olsztyna czy Ełku (ok. 80 kilometrów w głębi terytorium Wislandii). W każdej chwili działania mogły być wznowione.
* Podrozdział z racji skąpych oficjalnych informacji częściowo opiera się o własne przemyślenia autora tekstu.
Mokry deszcz i piekące słońce
Powyżej przedstawiliśmy zarys operacji obronnej, pora więc napisać trochę o prawdziwym żołnierskim poligonowym pocie. Jak wspomnieliśmy na początku, działania poligonowe realizowano w trzech ośrodkach poligonowych: Drawsko Pomorskie, Ustka i Orzysz. Oczywiście to ograniczenie terytorialne nie dotyczyło lotnictwa czy sił i środków Marynarki Wojennej.
Największe środki zaangażowano na poligonie Drawskim. Prócz rozwiniętych w tym rejonie stanowisk dowodzenia wyższego szczebla (o czym dalej) to tutaj rozegrano manewr obronny a następnie natarcie TF Pomorze i TF Drawsko. W praktyce działania prowadziły dwie batalionowe taktyczne grupy bojowe. Pierwsza na bazie pododdziałów 21. Brygady Strzelców Podhalańskich (dwie kompanie czołgów T-72, kompania zmechanizowana na BWP-1, saperzy, przeciwlotnicy) i 17. Brygady Zmechanizowanej (dwie kompanie zmotoryzowane na KTO Rosomak) oraz druga, na bazie 10. Brygady Kawalerii Pancernej (dwie kompanie czołgów Leopard 2A4, dwie kompanie na BWP-1, kompania wsparcia, przeciwlotnicy). TGB z 21. Brygady od początku prowadziła działania obronne, następnie wsparta została TGB z 10. Brygady, po czym zgodnie ze scenariuszem Anakondy obie batalionowe grupy przeszły do kontrnatarcia.
Strzelania na poligonie w Ustce wykonało łącznie kilka dywizjonów rakietowych Sił Powietrznych. fot. Andrzej Nitka.
Podczas działań wspierane były środkami ogniowymi dywizjonu artylerii 2S1 Goździk (z 10. BKPanc), wyrzutniami WR-40 Langusta (3. dywizjon 23. pułku artylerii), przeciwlotniczymi zestawami OSA z 4. pułku przeciwlotniczego, dwoma kompaniami rozpoznawczymi z 2. i 18. pułku rozpoznawczego, parkiem przeprawowym z 5. pułku inżynieryjnego i wielu innych jednostek wsparcia (szczególnie mocno zaangażowano w ćwiczenia 11. Dywizję Kawalerii Pancernej).
Ciekawym elementem ćwiczeń było zgrywanie specjalnego sapersko-chemicznego oddziału specjalnego (pododdziały 2. pułku saperów i 4. pułku chemicznego), który do 2016 roku osiągnąć ma gotowość operacyjną (licząc 50 żołnierzy). Oddział ma zapewnić bezpieczeństwo od zagrożeń związanych z ładunkami wybuchowymi, środkami chemicznymi, bronią biologiczną. Jego użyteczność może być dostrzeżona nie tylko podczas konfliktu, ale również przy katastrofach naturalnych czy technicznych.
Trzecia batalionowa grupa bojowa użyta na ćwiczeniach Anakonda działała w ramach planu obrony wybrzeża na poligonie w Ustce (w ramach TF Pomorze). Oparta była w dużej mierze o 7. Brygadę Zmechanizowaną, a konkretniej jej 6. kompanię 1. batalionu zmechanizowanego (wspartej również baterią haubic Goździk i sekcjami z 4. pułku przeciwlotniczego). Brygada ta na co dzień nie dysponuje organicznym pododdziałem pancernym. Na czas ćwiczeń otrzymała pluton czołgów T-72 z 9. Brygady Kawalerii Pancernej. Był to więc bardzo słaby oddział. TGB z 7. Brygady prowadziła działania przeciwdesantowe realizując również strzelania do celów morskich, następnie operacje także w głębi lądu. Pododdziały z 7. Brygady oraz saperskie (2. batalion saperów 12. BZ oraz 8. batalion saperów MW) odgrywały również rolę agresorów. Siłami plutonu BWP-1 i pojedynczych transporterów PTS-M markowano desant morski przeciwnika z okrętów nawodnych (w tej roli dwie jednostki typu Lublin).
Nawodne zgrupowanie desantowe przeciwnika podgrywały dwa okręty transportowo-minowe typu Lublin. fot. Andrzej Nitka.
Najmniejsze działania realizowano z poligonu w Bemowie Piskim (Orzysz). Tam ćwiczył z kolei gros białostockiego 18. pułku rozpoznawczego. Co ciekawe, wszystko wskazuje na to, że działał on całością sił a nie rozdzielając poszczególnych kompanii. Można pokusić się o stwierdzenie, że prawdopodobnie wypełniał zadania typu zabezpieczanie kierunków pomocniczych, markowanie działań czy dozorowanie.
Zawsze mocnym akcentem ćwiczeń jest udział w nich Sił Powietrznych. Głównie wykorzystywane są dwa komponenty, pododdziały przeciwlotnicze i statki powietrzne. Obsługi wyrzutni rakiet Newa-SC, Strzała-2M oraz środków artyleryjskich walczyły o zdobycie przewagi w powietrzu, lotnictwo uderzeniowe, prócz tych samych zadań co wojska przeciwlotnicze dokonywały również ataków na ugrupowania morskie przeciwnika. Prowadzono jednocześnie kilka bardziej pobocznych tematów szkoleniowych, jak choćby ewakuacja zestrzelonego lotnika z terenów wrogich. W przypadku przeciwlotników warto podkreślić udział w ćwiczeniach nowoczesnego systemu dowodzenia pododdziałami SAMOC Przelot – systemu wprowadzającego szeroką automatyzację oraz poprawiającą kierowanie i świadomość sytuacyjną dowódców zestawów przeciwlotniczych.
Rozbudowany scenariusz działań na ćwiczeniach Anakonda mieli również komandosi z Wojsk Specjalnych. W działaniach uczestniczyła Jednostka Wojskowa Formoza oraz podległa DWS operacyjnie 7. eskadra działań specjalnych z Powidza. Opracowano fikcyjne założenia do prowadzenia gry operacyjnej w likwidacji grupy terrorystycznej (nazwano ją Czerwony Październik). Spektakularnym przedsięwzięciem z udziałem WS była z pewnością operacja zatrzymania bojowników jadących w kolumnie samochodowej przy zastosowaniu śmigłowców Mi-17 (z 7. eskadry SP) w dynamicznej akcji bezpośredniej. Kolejny motyw szkoleniowy, logicznie wpięty w całość działań (scenariusz zakładał uzyskanie pewnych informacji od zatrzymanych w kolumnie samochodowej), obejmował atak naziemny sekcji specjalnych na budynek-siedzibę organizacji Czerwony Październik.
Każde ćwiczenia Anakonda wykorzystują potencjał z wszystkich Rodzajów Sił Zbrojnych, stąd od pierwszych ćwiczeń o tym kryptonimie mamy do czynienia z działaniami na morzu. Patrząc na liczbę zastosowanych środków do całości będącej w dyspozycji, najmocniej w ćwiczenia zaangażowana została Marynarka Wojenna. MW zaangażowała do obrony strefy morskiej Wislandii:
-
1 okręt podwodny: ORP „Sokół”,
-
2 okręty transportowo-minowe: ORP „Kraków” i ORP „Poznań”;
-
2 niszczyciele min: ORP „Mewa” i ORP „Czajka”;
-
7 trałowców: ORP „Gopło”, ORP „Śniardwy”, ORP „Gardno”, ORP „Bukowo”, ORP „Jamno”, ORP „Mielno” i ORP „Wicko”;
-
1 okręt rozpoznania radioelektronicznego: ORP „Hydrograf”;
-
1 okręt hydrograficzny: ORP „Arctowski”;
-
3 okręty ratownicze: ORP „Lech”, ORP „Piast”, ORP „Maćko”;
-
2 pomocnicze jednostki pływające zabezpieczające prowadzenie działań na morzu – holowniki: H-7 i H-8.
-
2 śmigłowce ratownicze W-3RM Anakonda;
-
1 śmigłowiec pokładowy SH-2G Seasprite;
-
2 śmigłowce zwalczania okrętów podwodnych Mi-14PŁ;
-
1 śmigłowiec transportowy W-3T;
-
3 samoloty rozpoznawcze (2 x An-28B1R i 1 x An-28RM1bis).
oraz siły naziemne z 6. Ośrodka Radioelektronicznego MW, Centrum Wsparcia Teleinformatycznego i Dowodzenia MW, Oddziału Zabezpieczenia MW, 8. i 9. Dywizjonu Przeciwlotniczego MW, 8. i 43. Batalionu Saperów MW oraz jednostek zabezpieczenia logistycznego.
To co od razu staje się widoczne w przypadku sił morskich, to faktyczne pozbawienie potencjału zgrupowania z jednostek uderzeniowych. Do ćwiczeń Anakonda nie wydzielono żadnego z okrętów rakietowych (fregaty, okręty typu Orkan, typu Tarantula, korweta „Kaszub” - oczywiście tą ostatnią wymieniamy z powodu wielkości a nie uzbrojenia ofensywanego, którego prawie nie przenosi). Zadania jakie realizowano to: minowe, przeciwminowe (w zależności którą ze stron podgrywano) desant morski ale i osłona szlaków morskich oraz samego wybrzeża. Te ostatnie musiały być naprawdę umowne lub zakładały znaczny udział flot sojuszniczych w ugrupowaniach (ciekawy temat, ale nieobecny w informacjach z ćwiczeń), trałowcami czy niszczycielami min trudno walczyć z samolotami czy jednostkami nawodnymi i podwodnymi przeciwnika. Umowność w działaniach Marynarki Wojennej, ale również i wojsk obrony przeciwlotniczej (jednokanałowe Newy) pokazała do jakiego stanu doprowadzone zostały te dwa Rodzaje Sił Zbrojnych.
Warte odnotowania jest uczestnictwo w tegorocznych ćwiczeniach żołnierzy amerykańskiej żandarmerii wojskowej (kompania z 18. Brygady Military Police) oraz nielicznych żołnierzy kanadyjskich. Uczestnictwo nie mające wpływu na realny zakres ćwiczeń ale podnoszące ich rangę w NATO.
Sól ziemi – dowodzenie i łączność
W organizacji ćwiczeń typu Anakonda nie chodzi już o wyprowadzanie całych dywizji na pasy taktyczne, a ze względów oszczędnościowych sprawdzenie funkcjonowania ośrodków dowodzenia i procesu podejmowanej decyzji w złożonym scenariuszu. Podczas tegorocznej Anakondy zaangażowanych było ich kilka. Prócz spinającego całość Dowództwa Operacyjnego (Joint Task Force, działało z Warszawy) zaangażowano Centrum Operacji Powietrznych, Centrum Operacji Morskich (Gdynia) oraz ośrodki podgrywające „wojska w polu”, dowództwo i jednostki wsparcia 12. Dywizji Zmechanizowanej (Zgrupowanie Operacyjne Pomorze), dowództwo i jednostki wsparcia 11. Dywizji Kawalerii Pancernej (Zgrupowanie Operacyjne Drawsko), dowództwo 2. Korpusu Zmechanizowanego (Zgrupowanie Operacyjne Mazury), dowództwo Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód (Międzynarodowe Zgrupowanie Operacyjne), stanowisko operacyjne Wojsk Specjalnych.
Niektóre z nich, jak Korpus P-W w pełni wykorzystały swoje możliwości jako centrum kierowania i dowodzenia. Korpus prócz głównego stanowiska dowodzenia w Wałczu rozwinął również taktyczne, w rejonie poligonu Drawsko (Ziemsko/Konotop). Łączność pomiędzy oboma centrami realizowano głównie z wykorzystaniem łączy satelitarnych a jako system pomocniczy rozwinięto sieć radiolinii. Samych komputerów na obu stanowiskach dowodzenia korpusu rozwinięto około 250. Łączność z Dowództwem Operacyjnym realizowano z kolei dzięki bezpiecznej sieci teleinformatycznej AWAN-Network (w DO rozwinięto 350 stanowisk komputerowych) tworzącej coś na wzór zamkniętego środowiska. I nie chodzi tylko o łączność czy przekazywanie informacji, to tylko składowa całego stworzonego systemu wsparcia dowodzenia. Systemu łączącego w sobie zbiór informacji z różnych źródeł (rozpoznanie) i wspierających dowódcę również w formie symulacji (konsekwencje decyzji). Jak wskazują specjaliści z Wojsk Lądowych w struktury funkcjonowania dowodzenia zaangażowano z Wojsk Lądowych 1100 żołnierzy, posiadających do dyspozycji 700 laptopów czy 1000 telefonów. Sam WKP-W opiera swoją komunikację o sprzęt niemieckiego 610. batalionu łączności (stanowisko taktyczne) czy polskiego 100. batalionu łączności (główne stanowisko korpusu), polski 2. Korpus Zmechanizowany wykorzystuje do tych zadań krajowe systemy radioliniowe RWŁC Storczyk i mobilne zestawy satelitarne.
Jeden z ważniejszych elementów systemu dowodzenia z niemieckiego 610. batalionu łączności - serwerowania. fot. Mariusz Cielma.
Prócz praktycznego przetestowania ośrodków kierowania Siłami Zbrojnymi, w ćwiczeniach Anakonda mają również swój wkład organy administracji rządowej i służb porządku publicznego. W tegorocznej Anakondzie uczestniczyły m.in. ministerstwa transportu, budownictwa i gospodarki morskiej czy kultury narodowej. W przypadku tego ostatniego, przeprowadzono scenariusz decyzyjny związany przykładowo z ewakuacją Muzeum Narodowego. Chociaż w sposób jednoznaczny zagrożenie militarne dla wojsk określono na kierunek północno-wschodni i nadmorski jednak całkiem inaczej postąpiono z organami terenowej administracji. W ćwiczeniach Anakonda brały udział stanowiska kierowania z Urzędów Wojewódzkich z lubuskiego, zachodniopomorskiego, pomorskiego, kujawsko-pomorskiego, wielkopolskiego, łódzkiego, świętokrzyskiego i podkarpackiego. W zasadzie zabrakło więc „ściany wschodniej”.
Podsumowanie
Trwające dziesięć dni ćwiczenia Anakonda są najważniejszym i najciekawszym przedsięwzięciem obronnym realizowanym w naszym kraju. O ile stopień zaangażowania pododdziałów ogólnowojskowych nie jest zbyt duży (trzy batalionowe grupy bojowe), o tyle całe spektrum przedsięwzięć okołomilitarnych i strictemilitarnych jakie umożliwia zaawansowana technika informatyczna (zobrazowanie, przekaz, symulacja) pozwala na realne sprawdzenie w działaniu struktur kierowania i dowodzenia – przeprowadzenie Bitwy o Polskę, dziś nazywanej, ze względów poprawności politycznej Bitwą o Wislandię.
Mariusz Cielma