Serwis używa cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zapoznaj się z polityką prywatności.
zamknij   

szukaj

2014-09-07 08:01:06

Bliźniak Unii Europejskiej, nieefektywne NATO

     Urzędnicy, generałowie i politycy od zawsze zapewniali nas o potędze NATO i bezpiecznej Polsce. Obecnie, z wiadomych przyczyn, proces tych zapewnień przybrał na sile. Z czego czerpią taką opinię? Zapewne z przekonania, wiary, w niektórych wypadkach przypisanej pewnie do stanowiska. Spróbujmy pójść inną drogą, na NATO spójrzmy trochę bardziej krytycznie. Nie ujmując nic argumentowi, że dla Paktu w Europie nie ma dziś alternatywy, nie odbierajmy sobie prawa do postawienia przynajmniej pytania – na co możemy w praktyce liczyć?

  Stale wymienia się artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego mówiący o obowiązku pomocy militarnej pomiędzy sygnatariuszami porozumienia w stosunku do państwa zaatakowanego. Problem w tym, że nigdy, w całej ponad sześćdziesięcioletniej historii NATO, w praktyce wobec tego zapisu nie padło owo „sprawdzam”. Sojusz (chodzi o poszczególne państwa, bo NATO jako takie to międzypaństwowa struktura z administracją) nigdy nie musiał dokonać tak dramatycznych wyborów. Być może z tego wynika siła zapisu tego artykułu. Do końca 1989 roku, zapis artykułu 5 mówiący o wzajemnej pomocy był bardziej wiarygodny niż dziś. Europa miała jasno podzieloną po 1945 roku strefę wpływów pomiędzy „wschodem” a „zachodem”. Każda próba zmiany tego podziału, marsz Armii Radzieckiej znad Łaby, musiała rodzić świadomość, że mamy do czynienia ze strategiczną operacją Układu Warszawskiego, która prawdopodobnie zakończy się nad Atlantykiem, a prowadzoną w imię „wyzwalania chłopów i robotników”. Po zachodnich Niemczech przyjdzie kolej na Holandię czy Belgię, po Norwegii przyjdzie kolej na Szwecję. A jaką sytuację mamy dziś? Z punktu widzenia państw zachodnich, uznałbym rosyjską agresję za wojnę ograniczoną, za próbę odbudowy strefy wpływów z czasów ZSRR. Granice konfliktu określiłbym maksymalnie na Odrze, a najpewniej jeszcze na Bugu. Państwa zachodniej Europy mają, moim zdaniem racjonalną z ich punktu widzenia wątpliwość, czy włączać się aktywnie w konflikt i narażać tym samym swoich obywateli. W łatwy sposób mogą pogodzić się z informacją, że „szaleńcy z Moskwy” przejęli część kontynentalnej Europy, ale przecież już tak było, takie wspomnienie żywe jest w obecnej jeszcze w świadomości ludzi historii, Zimna Wojna skończyła się raptem 25 lat temu. Czy wówczas w zachodniej Europie żyło się gorzej? Oczywiście powyższe kilka zdań są dywagacjami na poziomie osób, które zapewniają o skuteczności NATO – to tylko i wyłącznie prognoza.

  Przejdźmy jednak dalej. Artykuł 5 w praktyce nigdy nie został sprawdzony, ale podejdźmy do tematu wiarygodności pomocy z innej strony. W Traktacie Waszyngtońskim jest również artykuł 4 mówiący o tym, że członek sojuszu, odczuwający zagrożenie, może konsultować swoje bezpieczeństwo z pozostałymi państwami. W praktyce chodzi o pomoc już w czasie pokoju. Artykuł 4 był sprawdzony w praktyce kilkukrotnie. W ostatnim czasie na jego zapisy powołała się Turcja. Było to w związku z rakietowym zagrożeniem ze strony Syrii, a Turcja nie dysponowała i nie dysponuje w dalszym ciągu obroną powietrzną zdolną do neutralizacji pocisków balistycznych. Poproszono więc o wzmocnienie i przysłanie zestawów Patriot. Proszę zwrócić uwagę, ile czasu zajęło uzgadnianie szczegółów, uzyskanie wstępnej zgody politycznej (Niemcy, Holandia, Stany Zjednoczone), zatwierdzanie decyzji przez parlamenty i ostatecznie skierowanie komponentu 3 baterii Patriot na terytorium Turcji? Zajęło kilka miesięcy. Przez ten czas, od decyzji do operacyjnego rozwinięcia Patriotów, nie możemy umniejszać tureckiego poczucia zagrożenia ze strony syryjskiej broni rakietowej. Zagubione czy wystrzelone z premedytacją w stronę terytorium Turcji odmiany radzieckich pocisków balistycznych Scud mogły uderzyć każdego dnia, a NATO potrzebowało miesięcy na przysłanie 3 baterii obrony powietrznej.

Efektywność NATO można ocenić po czasie w jakim na prośbę Turcji, zagrożonej syryjskimi pociskami balistycznymi, na jej terytorium znalazły się baterie Patriot. Operacja zajęła kilka miesięcy. Nieefektywność decyzyjna jest dla NATO większym problemem niż brak w Europie wojsk. Pierwszym zadaniem "bojowym" dla tzw. szpicy może być zabezpieczeniu szczytu NATO w Warszawie w 2016 roku, consensus 28 państw będzie. Na zdjęciu zestaw Patriot. fot. Raytheon.

  Przełóżmy to na nasz grunt wschodnioeuropejski. Kryzys ukraińsko-rosyjski rozwinął się w ciągu dni, maksymalnie tygodni. Pierwsze ruchy wojsk rosyjskich na Krymie nastąpiły w kilkadziesiąt godzin po opuszczeniu Kijowa przez prezydenta Janukowycza. W kilka dni wyizolowano ukraińskie garnizony i przystąpiono do ich neutralizacji. Ostatnie padły (trałowiec Czerkasy) po około miesiącu, pod koniec lutego. W marcu pierwsze rosyjskie kadrowe oddziały GRU znalazły się na wschodniej Ukrainie. Ukraińska armia, o bardzo podobnym do polskiego systemie rozwinięcia (dla działania całego systemu konieczna armia czynna plus wchłonięte rezerwy) potrzebowała tygodni, aby móc zareagować. Przełóżmy to sobie teraz na NATO i Polskę. Biorąc pod uwagę sposób podejmowania decyzji, czyli polityczny consensus 28 państw oraz przytoczony powyżej przykład turecki, po jakim czasie w ogóle pojawiłaby się jednomyślna decyzja w strukturach NATO, że do Polski trzeba skierować siły wzmocnienia? Po ilu tygodniach? A może tacy Bułgarzy, Czesi czy Włosi uznaliby polskie prośby „za przesadzone” i tylko podgrzewające atmosferę kryzysu? Moim zdaniem wypracowanie decyzji w NATO w sprawie powołującej się na artykuł 4 Polski byłoby trudniejsze niż w opisanym przypadku tureckim. Dużo większy kaliber sprawy i bardziej kłopotliwe wchodzenie w interesy narodowe poszczególnych państw. Czekanie na równie mało prawdopodobną pomoc już po agresji (dyskusja, czy „zielone ludziki" np. na Łotwie to bunt odrzuconej części społeczeństwa o narodowości rosyjskiej czy już agresja), w ramach artykułu 5, to jak czekanie, aż szaleniec popełni morderstwo.

   Podejmowanie decyzji przez NATO, sprzeczność interesów oraz mimowolne postrzeganie Europy Wschodniej jako państw drugiej kategorii jest największym wyróżnikiem nieefektywnego dziś NATO.

   NATO nie jest skuteczne przy sytuacjach kryzysowych, jest skuteczne przy planowym zarządzaniu operacją ekspedycyjną. Po uzyskaniu już zgody politycznej, wszelkie struktury, dowództwa korpuśne, wymagają wielomiesięcznych przygotowań i certyfikacji. Wymagają także przydzielenia wojsk i podobnego dla nich procesu przygotowawczego. NATO nie prowadziło wojny w Iraku czy Afganistanie, robiła to przede wszystkim koalicja skupiona wokół Stanów Zjednoczonych, dopiero potem, dla zarządzania bezpieczeństwem w Afganistanie znalazło się NATO. Warto zwrócić uwagę, jak przez długi czas w Afganistanie działały dwie misje – amerykańska oraz NATO-wska. Amerykańska do celów bojowych oraz sojusznicza do całej reszty. W NATO, jako skuteczne narzędzie przy kryzysowych operacjach nie wierzą nawet Stany Zjednoczone. NATO nigdy nie prowadziło operacji bojowej w sytuacji kryzysu. Ostatnim takim przykładem były działania w Libii, ile państw weszło w skład koalicji przeciwko Kadafiemu? Była wśród nich Polska?

  Siły Odpowiedzi NATO (NATO Response Force) utworzone ponad dekadę temu uczestniczyły tylko w operacjach neutralnych konsekwencjami: zabezpieczeniu letniej olimpiady w Atenach, pomocy przy trzęsieniu ziemi w Pakistanie, czy zabezpieczaniu wyborów prezydenckich w Afganistanie. Siły Odpowiedzi NATO, wchodzące w ich skład Siły Szybkiego Reagowania (w ramach dyżuru na 2014 rok, wchodząca w ich skład brygada stacjonuje w amerykańskim Teksasie), czy nowo tworzone Siły Natychmiastowego Reagowania mają taką samą skuteczność. Do ich użycia potrzeba zgody 28 państw. Jak w przypadku tworzonej tzw. szpicy, politycy mogą zapisywać dla wojska wymagania w postaci maksymalnie kilkudziesięciu godzin na uzyskanie gotowości, ale to nic nie zmienia. Paraliż decyzyjny w sytuacji kryzysu jest większym problemem dla NATO jako instytucji, niż ograniczanie sił zbrojnych w Europie. Wojska szpicy nie wezmą udziału w żadnej operacji bojowej, ani w Europie, ani w Afryce, ani na Bliskim Wschodzie. Zadanie jakie stoi przed 5-tysięcznymi Siłami Natychmiastowego Reagowania, uzyskany concensus polityczny wszystkich członków sojuszu, to osłona szczytu NATO w Warszawie w 2016 roku. To będzie „wielka operacja bojowa”, skierowana głównie przeciwko mieszkańcom stolicy.

  Gdyby nie obecność Stanów Zjednoczonych w NATO - mogących w sytuacji potrzeby narzucać w pewnym stopniu swoją wolę (mniejszym niż w czasie Zimnej Wojny), szukając koalicji chętnych lub prowadząc operację samodzielnie – możliwości sojuszu byłyby takie same jak papierowych grup bojowych Unii Europejskiej. Mizerne. Dzisiejsza siła NATO wynika z tego, że nie ma dziś innej struktury bezpieczeństwa oraz z udziału w nim Stanów Zjednoczonych.

  Jako przykład „optymizmu służbowego” podam treść wypowiedzi pewnej odoby sprzed kilku dni. „Czy naprawdę wierzy Pan w NATO? Nie wierzę, ale jako generał Wojska Polskiego nie mogę mówić inaczej”.

Mariusz Cielma




Rejestracja

Funkcja chwilowo niedostępna

×

Logowanie

×

Kontakt

×
Pierwsze testy amunicji 155 mm od Grupy WB

Pierwsze testy amunicji 155 mm od Grupy WB

Pierwsze testowe strzelania za nimi, w przyszłym roku powinien zakończyć się etap certyfikacji, po którym nastąpi produkcja seryjna. Podczas podsum...

więcej polecanych artykułów