2024-03-19 17:46:01
Reaper przyziemił na Pomorzu
Późnym wieczorem 18 marca Dowództwo Generalne RSZ na platformie X poinformowało o amerykańskim powietrznym bezzałogowcu MQ-9A Reaper, który wykonując lot treningowy utracił kontakt z bazą w Mirosławcu. Komunikat zawierał również informację, że maszyna nie przenosiła uzbrojenia. Niewiele później pojawił się kolejny przekaz DGRSZ, zawierający m.in., że w okolicach Mirosławca doszło do awaryjnego lądowania amerykańskiego BSP. Przyziemienie nastąpiło zgodnie z procedurami w zabezpieczonym terenie niezamieszkanym, a samo miejsce zostało zabezpieczone przez służby.
Wojsko USA o zdarzeniu praktycznie milczy, zapewne do czasu, a fakt, że mowa o maszynie amerykańskiej, w zasadzie potwierdził jedynie wpis na platformie X dokonany przez Marka Brzezińskiego, ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce. Zdecydowanie więcej informacji przekazał po południu 19 marca w formie oświadczenia Inspektor Sił Powietrznych DGRSZ generał dywizji pilot Ireneusz Nowak.
Maszyna wykonywać miała lot szkoleniowy startując do zadania z lotniska w Rumunii. W Mirosławcu (12. Baza BSP) zaplanowano przeprowadzenie podejścia do lądowania w trybie automatycznym (czyli bez bezpośredniej kontroli pilota), po czym zamierzano powrócić na lotnisko pierwotne. Operatorzy bezzałogowca stracili łącze do sterowania maszyną. O sytuacji około godziny 18 poinformowano stronę polską. Przejęcia kontroli miał podjąć się, co ciekawe, drugi zespół operatorów zlokalizowany na lotnisku w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Próba się nie udała, zdecydowano się przeprowadzić procedurę lądowania awaryjnego w terenie przygodnym w pobliżu lotniska w Mirosławcu. To miejsce wykorzystywane jest przy zdarzeniach nadzwyczajnych, np. do zrzutu paliwa, a jego obszar generał Nowak określił na 10 x 10 km. Wojsko miało blisko 4,5 godziny na przygotowanie się do przyziemienia. Bezzałogowiec w tym czasie zużywał paliwo, po czym wykonując lot szybowy wylądował. Polskie wojsko miało go namierzyć już na ziemi w czasie krótszym niż 10 minut. Generał Nowak uważa, że zdarzenie nie ma związku z zakłócaniem systemu nawigacji satelitarnej GPS nad częścią Polski, o co powszechnie oskarża się Rosjan z obwodu królewieckiego.
Dosyć szybko pojawiły się sugestie, że to właśnie zakłócany GPS był sprawcą problemów z amerykańskim BSP. Oczywiście niczego nie można wykluczyć, ale nie wydaje się, aby to nawigacja była problemem w tym przypadku. Problemem była raczej komunikacja na linii pilot – maszyna. Operacje startu i lądowania prowadzi stacjonujący na lotniskach specjalny zespół Launch Recovery Element. Misję po trasie wykonuje zaś inny zespół załogantów, zlokalizowanych w zasadzie gdziekolwiek, ponieważ opiera się on o łącza satelitarne. LRE z kolei wykorzystuje łącza radiowe, które z powodu krzywizny ziemi mogą mieć zasięg maksymalnie około 200 km. Na wykonanie procedury startu i lądowania dla BSP typu MQ-9A w zupełności to wystarcza. Można było utracić kontrolę przez LRE (łącze radiowe) nad bezzałogowcem po jego starcie, a jeśli było wykorzystywane, a nie zastosowano tylko trybu autonomicznego – łącze satelitarne w trakcie przelotu. Operatorzy w Mińsku Mazowieckim zapewne próbowali przejąć kontrolę nad Reaperem wykorzystując łącze radiowe. Wskazuje to większe prawdopodobieństwo, że problem był z łączem radiowym. Z jakiegoś powodu nie wykonano tego również z lotniska w Mirosławcu, w którym przecież bazują wykorzystywane przez USAF i Siły Powietrzne RP (na zasadzie zakontraktowanej usługi) MQ-9A. Przed startem Reaper miał zapewne zaprogramowane różne punkty nawigacyjne, w tym procedurę awaryjną. Krążył i ostatecznie wylądował w wyznaczonym miejscu. Nie udało się przejąć kontroli i na przykład wprowadzić do komputera maszyny nowej procedury awaryjnej, jeżeli taki plan chciano by wdrożyć. Oczywiście pytań i możliwości jest więcej, najbliższy nawet czas odpowie na większość z nich – tak działają Amerykanie.
Z kolei trudno sobie wyobrazić, aby Rosjanie mogli zakłócić łącze radiowe czy satelitarne. Skupmy się na radiowym. To jednak komunikacja kierunkowa, zabezpieczona i na dodatek o ograniczonym z perspektywy terytorium Polski zasięgu. Rosjanie nie zakłócili MQ-9A latających także blisko Krymu. Starlink także wUkrainie działa, głównie dzięki kierunkowemu sygnałowi. Warto dodać, że były jednak w przeszłości przypadki, że dwa Reapery wzajemnie się zakłócały, przez co utracono kontrolę przez LRE. Zapewne różne scenariusze mogą być brane pod uwagę, ale czynnik najbardziej sensacyjny wydaje się mało prawdopodobnym.
Amerykanie, łącznie z wczorajszym nad Polską, odnotowali 73 zdarzenia z udziałem MQ-9A od 2006 roku. Tylko w 2024 roku były ich już cztery. Koszt pojedynczego MQ-9A Reaper określa się obecnie na około 15 mln USD. W marcu 2023 roku u wybrzeży Krymu amerykański MQ-9A został fizycznie uszkodzony przez rosyjski myśliwiec Su-27 i według oficjalnych komunikatów świadomie sprowadzony przez operatora do morza, z kolei w lipcu 2022 roku w rejonie rumuńskiej bazy Campa Turzii, z winy pilota, rozbił się jeszcze jeden Reaper. To właśnie z Campa Turzii latają amerykańskie MQ-9A, a od niedawna także holenderskie. Wydaje się, że w swój lot do Mirosławca bohater ostatnich 24 godzin także wystartował z tej lokacji.
(MC)
fot. USAF